Fulfillment można porównać do wynajęcia pomocnika. Zaufanego pomocnika. Kogoś, kto w Twoim imieniu zajmie się wszystkim, co ma związek z obsługą logistyczną sklepu internetowego.
Załóżmy, że prowadzisz mały (jeszcze) e-commerce, ale idzie Ci na tyle dobrze, że sprzedaż dynamicznie rośnie. W krótkim czasie wolumen zamówień zmienia się z kilkudziesięciu do kilkuset dziennie, wyprzedzając śmiałe założenia. Trzeba zająć się ich realizacją: pakowaniem, naklejeniem etykiet i wysyłką, trzeba też przyjąć kolejną partię towaru, a na dodatek przechować go gdzieś.
Okazuje się wówczas, że zabrakło Ci miejsca na przetrzymywanie zamówionego towaru, a ten powinien być składowany bezpiecznie. Budowa nowego pochłonie mnóstwo czasu i pieniędzy. Wynajęcie od kogoś również wymaga wydatków, wiąże się z przygotowaniem umów długoterminowych oraz koniecznością przestrzegania jej warunków, a nie zawsze są one elastyczne. I wreszcie infrastruktura magazynowa musi zostać zaadoptowana pod Twój biznes. Na koniec najważniejsze: dalej musisz mieć kogoś, kto będzie czuwał nad produktami.
Oczywiście możesz podejść do tematu ambitnie i sam zajmować się przyjęciami, gospodarką magazynową oraz realizacją wysyłek. Zapewne szybko uznasz, że Cię to przerasta i zwiększysz zatrudnienie. Ten ruch pociąga jednak za sobą skokowy wzrost kosztów i wprowadza niedogodności w postaci absencji – urlopów i zwolnień chorobowych.
